Dostępne skróty klawiszowe:
Nie przypuszczałam, że w niepozornym lokalu na Mydlicach usłyszę tyle fascynujących historii. Myślałam, że będziemy rozmawiać przede wszystkim o książkach, ale już po wejściu do środka moją uwagę przykuły przepiękne zdjęcia. Dąbrowskie – i nie tylko – krajobrazy, fotografie z występów artystycznych oraz portrety. To wszystko nadaje wnętrzu księgarni wyjątkowości, tworząc artystyczny klimat. W „Aneksie” można poczuć się jak w galerii sztuki.
– O mnie możemy rozmawiać mało. O księgarni nie za wiele. Za to z chęcią opowiem o zdjęciach, fotografiach – zaczął Jacek Cupiał.
Zanim na dobre pochłonęła nas rozmowa o fotografii, podpytałam jednak o księgarnię.
– Przygoda z księgarnią trwa już ponad 33 lata. To jedyna księgarnia – poza dużymi sieciówkami – w Dąbrowie Górniczej. Mamy książki, artykuły szkolne, przychodzą tu dzieci przed lekcjami, bo zapomniały zeszytu. Księgarnia, no cóż, nie ma tu wielkiej historii. To jest zmierzch księgarstwa. Nie nazwę tego już pasją, ale na pewno jest to hobby i tlen dla mojej aktywności. Nie wyobrażam sobie, żebym siedział w domu, to nie mój styl. Muszę wyjść, muszę być, wtedy wszystko jest dobrze, nic mnie nie boli, mam kontakt z ludźmi. Księgarnię otworzyłem, bo w 1989 roku wszyscy próbowali sił w różnych branżach. Tak los się potoczył, że zacząłem od ajencji księgarni. Po jakimś czasie została ta jedna, która funkcjonuje do dzisiaj. Były momenty, kiedy utrzymywałem z księgarni rodzinę, dzisiaj już nie muszę tego robić – opowiada.
Internet zmienił nie tylko sposób, w jaki kupuje się książki, ale też asortyment księgarni.
– Kiedyś sprzedawaliśmy leksykony, słowniki, encyklopedie, atlasy. Dzisiaj nikt tego nie kupuje, bo wszystko jest w internecie. Została literatura dla miłośników czytania. Handel detaliczny nie odbywa się dzisiaj w sklepach stacjonarnych, tylko w internecie. Ale nie jest źle, jeszcze trwamy, jeszcze są książki na półkach. Mamy klientów, są stali bywalcy, którzy przychodzą od lat. Bardzo się wtedy cieszymy, zawsze miło porozmawiamy.
Dzisiaj księgarnia jest przede wszystkim prywatną galerią zdjęć.
– Gdyby nie to miejsce, gdzież ja bym te zdjęcia postawił? Chowałbym do szuflady? Bez sensu. Każdy twórca – czy pisarz, malarz, fotograf, tancerz, śpiewak – musi mieć widownię. Nie ma teatru bez widowni – mówi.
Aparat przez wiele lat był tylko przedmiotem dla przyjemności dokumentowania rodzinnych wydarzeń. – To nie była świadoma fotografia. Dopiero gdy zacząłem fotografować aparatami cyfrowymi, nastąpił u mnie progres umiejętności. Bo łatwo i natychmiast można było korygować głupstwa, które się fotografuje.
– Dzięki fotografii nawiązuję relację z ludźmi, których fotografuję. Te relacje bywają różne. Czasami subtelne, jak uśmiech ze sceny, a czasami głębsze i trwałe, jak na przykład z piękną Roksaną Polańską i innymi muzykami, których fotografuję. Fotografuję też krajobrazy. To sfera komercyjna, od czasu do czasu się sprzedają. Mam mało czasu, księgarnia jest czynna od 7, sam tutaj zawiaduję wszystkim. Zdjęcia krajobrazów robię na przykład o 5 rano, bladym świtem, przed pracą. Zdecydowanie wolę fotografować ludzi, bo to jest element budowania relacji, który uwielbiam.
Zwracam uwagę na przepiękne zdjęcie z występu artystycznego studia Activo.
– Profesjonalne przygotowanie występów, fantastyczne układy taneczne i akrobatyczne. Przez scenę przewija się około osiemdziesiąt dziewcząt w grupach taneczno-akrobatycznych. Piękna muzyka, efekty, stroje – zachwyca się pan Jacek.
– W Sosnowcu istnieje kawiarnia artystyczna Barwowaart. Na spotkanie ze mną przyjechały gwiazdy, które fotografuję. Cała kawiarnia była obwieszona zdjęciami. Zostałem przedstawiony jako fotograf artystów. Tak, nie jestem fotografem artystą, ja fotografuję artystów.
Pan Jacek bardzo dużo zdjęć robi w Szkole Muzycznej w Sosnowcu.
– Mam tam spore grono przyjaciół. Jedną z gwiazd jest Ania Waszyńska, mezzosopran. Ania skończyła klasę wokalną, śpiewa repertuar klasyczny – opowiada Jacek Cupiał, wskazując zdjęcia – Malwina Tubek, to zdjęcie pojechało do Walencji. Pewnego dnia weszła do księgarni kobieta, zerknęła na to zdjęcie i mówi: „Malwina? Toż to córka mojej siostry! Ona wyjechała na stałe do Hiszpanii, jadę tam w odwiedziny, proszę zapakować”.
– Tutaj na zdjęciu jest Marta Kaczmarska. Przyjechałem na jej występ, okazało się, że nigdy nie miała zrobionych zdjęć podczas koncertu. Bardzo się ucieszyła. A ja się cieszę, gdy te gwiazdy wrzucają moje zdjęcia na swoje profile w mediach społecznościowych. Tutaj jest Roksana Polańska. Moja muza fotograficzna, fotografowałem ją wielokrotnie. To zdjęcie było zrobione letniej nocy na dziecińcu Zamku Sieleckiego, gdy grała na wiolonczeli podczas prelekcji literackiej. Fotografuję też Orkiestrę Kameralną Sempre z Katowic, tam jest cały przekrój muzyków – od młodych osób, po absolwentów medycyny, emerytów.
Pan Jacek podkreśla, że zawsze czytał książki.
– Zawsze miałem przy sobie dwie zaczęte książki. Nie byłem jakimś molem, pasjonatem, ale książka mi towarzyszyła. Od momentu kiedy zintensyfikowałem fotografowanie, brakuje mi czasu na czytanie książek.
Dopytuję, czy czyta teraz jakąś książkę. Z szuflady wyjmuje podręcznik do obsługi programu Photoshop. Śmiejemy się, że nawet w książkach nie odcina się od fotograficznej pasji.
– Żeby nie było, że tylko fotografuję. Uczę się dużo o technikach edycji, analizuję mistrzów fotografii. Ale najważniejsza jest umiejętność obserwacji i pokazanie emocji.
Księgarnia„Aneks” mieści się na Mydlicach przy ul. Ludowej 19A.
Rozmawiała Aneta Błyszczek
fot. Marek Wesołowski
Tekst ukazał się w lutowym numerze Przeglądu Dąbrowskiego